Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się aż o Sieversa, gdyż oficyerków przetrzepywano expedite i przy lada okazyi.
Dalej znów olbrzymie złote grona oznaczały winiarzy, buty dzierżone w niedźwiedzich łapach — szewców, koła — stelmachów, pęki złotej przędzy — pasamoników, misternie wyplecione z końskiego włosia warkocze — fryzyerów, srogie z blachy szablice — płatnerzów i rusznikarzy; gdzie znów łyskały w słońcu cyrulickie talerze i srebrne nożyce krawietów, gdzie rozkładały się za szybami lub na opuszczonych klapach modne cuda, płacone na wagę złota. Były nawet księgarnie: Jachowicza i Bielskiego, a w bramie pałacu Radziwiłłowskiego — starego Borucha. U Bielskiego, w domu Lubeckich, prócz ksiąg cnotliwych, broszur i mów sejmowych, przedawano angielskie kopersztychy, zeszłego króla francuskiego konterfekt, saską porcelanę, nasiona koniczyny holenderskiej, a także maść na urodę, oraz niezawodne leki na bolenie zębów.
Było wszystkiego i na każdym kroku tyle, że Zaręba, zbywszy się w tym rozgardyaszu swoich dumań, z podziwieniem patrzał na to morze ludzi, powozów i koni, przewalające się z hukiem w ciasnych, krętych uliczkach, wśród nędznych domostw miasta, nad którem tylko tu i owdzie wynosiły się pałace, grupy drzew odwiecznych i bielały strzeliste mury i wieże kościołów.
Oszałamiał go ten ruch i nieustający gwar, że szedł już coraz wolniej i na rogu Zamkowej przystanął, bowiem pod kaffenhauzem strażowała kupa frantów w modnych, różnobarwnych frakach, w szpiczastych ka-