Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Na sejm. Muszę się stawić przed porą, żeby mnie wpuszczono.
— Nic tam ciekawego: wrzaski zelantów i nieco pruskiej wasserzupki.
— Hetman będzie znowu dzisiaj przemawiał za opatrzeniem wojska. Nie wiem tylko, czy rozprawy będą przy arbitrach?
— Boże, jak mnie już nudzą te sejmy, polityki, traktaty i te wszystkie kabały! — jęknęła ze szczerem obrzydzeniem szambelanowa. — Nuda poprostu śmiertelna!
— A czyż Grodno mało jeszcze szaleje? Wszak tutaj ciągle święto i balowanie — wystąpił dosyć porywczo, lecz dojrzawszy w jej oczach niechęć, spochmurniał i ledwie się zdobył na podziękowanie Ożarowskiej, która go zaprosiła na swoje asamble i w końcu łaskawie ostrzegła:
— Baw się waćpan, a kazania pozostaw tetrykom.
— I nie zapominaj o jutrzejszym pikniku — dodała szambelanowa.
Wyszedł na ulicę, pełen sprzecznych uczuć i myśli, jakie mu nasunęła wizyta i zasłyszane wiadomości, zwłaszcza upadek Moguncyi, a króla pruskiego aktualny tryumf przejmował go żałością i frasunkiem.
— A piękną panią wszystko nudzi — myślał niekiedy ze smutkiem i gniewem.
Dzień był upalny. Grodno pławiło się w słonecznej pożodze, w kłębach kurzawy i nieustającego zgiełku, bowiem w ulicach panował ruch znaczny; zwłaszcza na