Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

hrabina Camelli, pojedziemy do ambasadora na obiad, jaki wyprawia dla dam i biskupów, z racyi imienia Maryi Teodorówny, następczyni tronu. On miewa zabawne pomysły.
— Właśnie skręca na most powóz księcia biskupa Massalskiego — wrzeszczała Terenia, wychylając się z okna na ulicę — i cały zapchany kwiatami.
— Wiezie dla Sieversa. Dziwnie to poetyczna i czuła natura: przepada za śpiewem i kwiatami, a szczególniejszą pasyę ma do róż. Wszyscy też starają się dogadzać tej słabości, że kto tylko posiada jakąś odmianę, chętnie mu posyła. Księżna Radziwiłłowa ofiarowała mu wspaniałą kolekcyę. Rozczulające, nieprawdaż?
— I godne uwielbienia — wyrzekł, nie mogąc skryć drwiącego uśmiechu.
— Sam król sprowadza dla niego goździki aż z Holandyi. Nawet mój ojciec, jak wiesz, nie skory do expensów, a przysłał mu z Góry jakieś osobliwości.
— Kiedyż wuj przyjeżdża?
— Obiecał się w tych dniach, już wszystko nagotowane na jego przyjazd. Bardzo się kłopocze twoim losem — dodała przyjaźnie.
— Poszedłem za jego życzeniem i pragnę odrobić dawne głupstwa — przyznał się, opowiadając zarazem o swoich zamiarach powrotu pod chorągiew.
— A jakby się nie udało, to ci ojciec obmyśli jakowąś funkcyę zaszczytną — zapewniała, przejmując się gorąco jego sprawami.
— Gdzież aktualnie pani kasztelanowa? Jakże ze zdrowiem?