Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/425

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

samotnie podpierający piec, niecierpliwie spoglądał na zegar, wskazujący trzecią po południu. Właśnie zapalano światła, gdy, dojrzawszy Radzymińskiego, rzucił się ku niemu z radością.
— Nie wiesz waszmość, kiedy przyjdzie Madaliński?
— Pierwszy raz słyszę, że ma być tutaj — zełgał, nie wiedząc, jako generałowa powiedziała już o tem wszystkim i pod największym sekretem. — Cóż to, imieniny jakoweś, czy jaki fest familijny? — pytał, rozglądając się dokoła.
— Zwyczajne zebranie niedzielne. Zawsze tak tłumnie i zawsze, jak na owej ewangelicznej łące, baranki pasą się zgodnie z wilkami. Generałowa lubuje się w przeciwieństwach, codzień inne systemata wyznawa i innym opiniom polityki pierwszeństwo daje. W jednem tylko niezmienna: w gorącej służbie ojczyzny. I w każdym przypadku można na niej polegać.
— Poznałem ją z tej strony i uwielbiam. Pani to wspaniałego serca.
— I umysłu wielce wyćwiczonego w naukach. Nie wyklucza to przywar, właściwych jej płci, bowiem namiętnie lubi nowinki, swatania, a już zgoła mistrzynią jest w politycznych kabałach i intrygach. Woyna przezwał ją anielskim bigosem, przy którym można zdechnąć z głodu. Bo imaginujże sobie waszmość: liberalistka, mająca rozum za bóstwo jedyne, a wierna odwiecznym zabobonom; układa rymy na cześć rewolucyi francuskiej i jej bohatyrów, koncypuje pisma w obronie praw człowieka, egzageruje się wolnością miast, a pono