Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wał nadzór nad wojskami Imperatorowej i powinien był wiedzieć nietylko o każdem przesunięciu oddziałów, lecz i poszczególnych oficyerach, przybywających do Warszawy.
Zamknął się na kwaterze i siedział kamieniem przez cały wieczór, oczekując na wiadomość od Kilińskiego.
Ale majster zjawił się dopiero nazajutrz rano, zielony tobołek postawił przy drzwiach i, rozejrzawszy się po izbie, wyrzekł ciężko, przysapując:
— Sprawione na glanc! Sam doręczyłem Francuzowi.
— Siadajże aspan, w piętkę już widzę gonisz z utrudzenia. Poszło nie łacno?
— Furda! słowo się rzekło, to choćby głową przyszło nałożyć, Kiliński gotowy. Skończyło się na półgarncówce trójniaku u Poltza, jakim utraktowałem starszego nad lochami, że mi wstrętów nie czynił. Buty jeszcze dołożyłem Francuzowi, bo mu już stare z nóg zlatywały. Frant to musi być... Po polsku mówi expedite, jeno się z tem nie wydaje i prostakiem się pokazuje.
— Wielkiej to cnoty republikanin! Cóż tam nowego na świecie?
— W kancelaryi mi powiedzieli o papierze ambasadora do hetmanów, względem rychlejszego złożenia list redukcyjnych od każdego regimentu z osobna. Powiedzieli też, jako pan kasztelanic Mostowski uciekł z Tarchomina, że od wczoraj pułkownik Baur szuka go po Warszawie. Robił już rewizyę u panienek na Nalewkach i był w przepraniu w kafenhauzie Dziarkowskiego.