Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Właśnie z racyi jego zeszłorocznej mowy przed Konwentem mają go w kraju za opatrznościowego męża, o wielkich wpływach i znaczeniu we Francyi...
— Samochwał to jeno, sejmikowy pyskacz i krętacz. Ma tu niejaki posłuch po klobach, bo wystawia się reprezentantem Polski, chociaż mu nikt tego mandatu nie dawał. Dla naiwnych pokazuje się być nieprzejednanym jakobinem, a po cichu znosi się z królem i Targowiczanami. Wszędzie prze się do przodownictwa i głosu, ma nawet za sobą większość naszych otumanionych egzulów.
— Więc z najprzeróżniejszych względów pozostają tylko partykularne zabiegi...
— I na nich zawał i przeszkód co niemiara. Nawet w Konwencie dają się uczuwać wpływy Prus i Semiramidy! Nie dziwuj się, złoto umie skruszyć najtwardsze sumienia. Nasi alianci rozumieją, że niech te dwie Republiki pójdą ramię w ramię, to wszystkie narody Europy powstaną na głos wolności.
— Tem żarliwiej powinni nam pomagać Francuzi; wszak muszą rozumieć, jakie niezmierne korzyści osiągają z naszego powstania: linia Renu wolna i król pruski wzięty we dwa ognie. Ślepy-by przejrzał.
— Rozumieją, ale w takim chaosie zmian i w rozognieniu namiętności każdy przedewszystkiem myśli o zachowaniu własnej głowy na karku... Niewiadomo już z kim traktować, kogo oszczędzi szafot...
— Skoro Danton w podejrzeniu, to już nie wiem, kto się ostoi przed burzą.
— Aktualnie jeszcze Robespierre rozkazuje gilo-