Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z koalicyą tyranów. Ale czy szlachta nie przerazi się naszemi maximami? Zali w obronie swoich przywilejów nie przywołają na pomoc wrogów, jak to zrobili we Francyi rojaliści? Co uczynił Szczęsny Potocki w imię obrażonych ambicyi, mogą również uczynić podli egoiści, w imię swoich mniemanych praw! To mnie gryzie!
— Miarkuję, jako Sekcya dopiero po wybuchu insurekcyi może odsłonić swoje cele. Aktualnie musimy czuwać w cieniu tajemnicy, wyczekując okoliczności.
— Tak nakazuje przewidujący rozsądek, a tymczasem Francuzi, nie widząc nikogo prócz naszych moderantów i krzykaczów w rodzaju Turskiego, podejrzewają nas o arystokratyzm. To jest szkopuł, o jaki rozbijają się nasze zabiegi. Wręcz mi to wypominał St. Just. I to rozszerza ten Mehée.
— Jakżeż zdradzić, sprawa przecież najważniejsza!
— Plącze się tu zamysł, nie obcy już i Desforgues’owi, żeby wystąpić gromadnie przed Konwentem i, zdeklarowawszy publicznie zasady naszej rewolucyi, zażądać od Francyi pomocy w imię wspólnej walki z tyranami!
— Toby związało naszą sprawę ze sprawą powszechnej walki o wolność! Myśl przednia i godna uwielbienia, jeno uskutecznić-by ją przed samym wybuchem, inaczej rozgłoszą się przed czasem nasze zamierzenia, damy sobie zajrzeć w karty...
— Turski już o tem poszeptuje po kafenhauzach. Na szczęście obce mu są roboty sprzysiężenia, bo radby się znowu popisywał przed Zgromadzeniem Narodowem.