Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

powstanie niby plugawe robactwo. Król pruski nie przyjdzie im z pomocą, gdyż cała jego potęga nad Renem i w Moguncyi, w oczekiwaniu odwetu Francyi, gotowej uderzyć lada dzień. Zaś w Warszawie sześć-siedm tysięcy Igelströmowych żołnierzów, naszych zbierze się tyleż. Zwycięstwo zatem pewne i rychłe! Lud pomoże, że i goniec klęski ujść nie powinien, a złączone wojska pójdą na Litwę i Ruś.
— Gniew ludu okaże moc swoją — wtrącił ponuro ks. Meier.
— Znaczne załogi zajmują: Wilno, Grodno i Kowno; stają też po ważniejszych traktach kozackie komendy, a tu i owadzie przytaja się jakaś rota jegierska lub szwadronik jazdy, lecz główne siły »aljanckie« są zebrane w województwach świeżo od Rzeczypospolitej oderwanych, umacniają panowanie Imperatorowej i strzegą naszych wojsk tam rozkwaterowanych. Tam więc musi się odprawić teatrum śmiertelnych zapasów. Bowiem cała ukraińska dywizya, dwadzieścia pięć tysięcy zrozpaczonego klęskami ojczyzny żołnierza, wyczekuje z dnia na dzień naszego znaku, by powstać i runąć na wroga! Do nich musimy się przedrzeć i, wyrwawszy ich z ciężkich terminów, nieprzyjaciół pobić, z kraju wyżenąć i dawne dziedzictwa Polsce przywrócić! Niechaj więc tylko padnie hasło zaczynania, a wszystkie ziemie powstaną jak jeden mąż i nieśmiertelne zwycięstwo poleci naszym śladem. Szczęśliwy skutek uwieńczy nasze zamysły, ale zaczynajmy natychmiast, bo każdy dzień zwłoki wrogów uzuchwala i wzmacnia, zaś odbiera wiarę cnotliwie czującym! Żołnierz jestem i stanę pod ko-