Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tym nowych czasów i nowego rodzaju ludzkiego. To wielkie serce Polski i sumienie!
— Cnoty obywatela mogą być złym przymiotem dla dyktatora.
— Tak naucza ks. Meier, ale nie zdaje mi się to być słusznem. U nas okoliczności inne, niźli we Francyi, więc dla dokonania rewolucyi musimy się imać odpowiednich naszemu narodowi sposobów i odmiennych ludzi stawić na czele.
— Ty wiesz lepiej — szepnęła tkliwie, wyczerpana miotającemi nią uczuciami. — Tylko chciałabym, aby się już rozpoczęło. Nie straszny mi azard życia, lecz oczekiwania nużą mnie śmiertelnie — zaskarżyła się, gdy stanął przy niej. — I obawy o ciebie — dodała ciszej.
Ogarnął ją czułem objęciem i całował po twarzy i oczach.
— Wiesz, jak kocham ciebie i dzieci, ale ojczyzna bierze pierwszeństwo i dla niej nawet was muszę poświęcić — wyrzekł z męską determinacyą.
— Uwielbiam twoją wzniosłość, uwielbiam! — szeptała łzawo i wargi jej zadrgały powstrzymywanym jękiem. — Nie przeciwię się temu, co masz sobie za za świętą powinność, ale ta ofiara mojego serca i rezygnacya ze szczęścia jest gorszą śmierci. Chodźmy! Czekają na nas! — Heroicznym wysiłkiem rozpogodziła twarz, sercu nakazała milczenie i, postąpiwszy parę kroków, naraz rzuciła się w jego ramiona i rzewnie zapłakała.
Po chwili jednak, przezwyciężywszy niewieścią słabość i rozpacze, zaczęła szeptać: