Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

towarzyszką i pomocnicą nawet w materyach politycznych, i wiele trzymającą o jego jeniuszu.
Barss, popisawszy wezwania, wręczył je wraz z dwuzłotówką Kubie i w ubocznej alkowie, przysłoniętej zieloną firanką, zaczął się ubierać.
— Przed dziewiątą muszę wyjść z domu — odezwał się do żony, wyzierającej oknem na ogrody Karmelitów, zasnute już modrawemi mgłami zmierzchów.
— Ojciec brał mnie już na spytki względem twojej podróży.
— Wyjść powinienem, musimy dać komitetowi relacye z decyzi Naczelnika.
— I zadekretować nową odwłokę — westchnęła z gniewnem zniecierpliwieniem.
— Generał stawił takie racye, że rozum musiał się na nie zgodzić.
— Działyński jest innego mniemania: onby nie odkładał insurekcyi...
— Wojsko ma ufność w Kościuszce i tylko jego chce mieć Naczelnikiem.
— Nie ujmuję jego talentom, oddaniu się sprawie i poczciwości, ale dla dokonania rewolucyi marzy mi się postać zgoła odmienna, jedna z podobnych, jakie zadziwiają świat we Francyi wzniosłością swoich czynów, nieublagalnością walki z tyranami, bohatyrstwem.
— Widziałem ich z blizka. Wierzaj mi, Kościuszko przenosi ich cnotą, modestyą, stałością duszy i miłością ojczyzny. To nie zaciekły fakcyonista, to człowiek, mąż i prawdziwy obywatel. Objawił mi się być świę-