Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ojciec mi zawierzył, jako Igelström formuje tajną policyę. Sievers przysłał mu dyspozycye i wskazówki. Mają wziąć pod dozór wojska i tych zdezarmowanych gemeinów i oficyerów, jacy coraz liczniej napływają do miasta. A z drugiej strony i marszałek Moszyński nakazał Rogozińskiemu wziąć pod szczególną obserwacyę wszystkie kafenhauzy i znaczniejszych obywatelów — obtarta łzy i, przygasiwszy swoje własne cierpienia, czujną myślą zmierzała te nowe niebezpieczeństwa dla sprawy.
— Trzeba wydobyć imiona szpiegów i choćby puginałem przerwać ich niecne procedery. Mógłby to sprawić Konopka...
— Tego wzbrania rozsądek, bo gdybyśmy szpiegunów usunęli, Igelström miałby potwierdzenie, że istnieje jakaś organizacya, i tropiłby nas jeszcze zacieklej, a tymczasem więcej się domyśla, niźli wie. Inaczej postąpić należy, skoro będą wiadome persony: potrzeba nad niemi ustanowić akuratny nadzór i, upowszechniając o nich wiadomość, udaremniać niecne zamysły. Ale chodźmy do naszych gości.
Galantuomnym gestem dał jej miejsce przed sobą i poszli na frontowe pokoje, już zapełnione głosami młodzieży i cale liczną kompanią.
Pokojów niewielkich było trzy, z oknami na Krakowskie-Przedmieście i urządzonych z gustem i znacznym ekspensem, a gdzie szczęśliwie żeniła się staroświecczyzna z aktualną modą i obyczajami. Nie brakowało tam sprzętów, zabiegliwością pokoleń zebranych, ni też takich, które zbytek wielmożów z odległych krain