Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 164 —

Wpuściła go do alkierza, a sama z godzinę klęczała przed obrazami w pierwszej izbie, zanim wyszedł od chorego.
Był bardzo wzruszony.
— Nie bójcie się, chłopak wyzdrowieje... trzeba mu tylko lekarstw...
— Ale skąd i jakich? a może ojciec duchowny napisałby do japteki.
— A no, dobrze, zaraz pojadę do miasta; przyjdźcie w południe do mnie, to już będą.
Winciorkowa aż dygotała z rozrzewnienia i wdzięczności, chciała ucałować jego nogi, ale ją odepchnął:
— Nie bądź głupia! Jezusa ano ułap za święte nóżki i podziękuj!
— Jakbym zwiosnę miała w syrcu! — szeptała do Tekli, po wyjściu księdza.
I po tylu dniach dręczących ciemności zaczęła w chałupie świtać nadzieja.