Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




VII.

Wiosna już przyszła.
Przez cały kwiecień padały ciepłe, obfite deszcze, ale pewnego dnia, pewnego niedzielnego majowego poranku wyjrzało słońce i świat cały stanął w zieleni, w kwiatach, w śpiewie ptasząt, w radosnem, wiosennem rozmajeniu.
Jeszcze czarne role szkliły się wodą, jeszcze po bruzdach, wskróś zielonych ruń i młodych zbóż błyszczały smugi wody, jeszcze drogi pełne były błota, jeszcze czasem chłodnawy wiatr pociągnął od lasów, a resztki brudnych chmur przewalały się po niebie — a już nad polami, nad lasami, w sercach ludzi i zwierząt, w szumie wiatrów, w szmerze strumieni, w młodej zieleni drzew śpiewała wiosna radosny, tryumfujący hymn!
Przyłęk podobny był do olbrzymiego klombu kwiatów.
Powietrze, przesycone zapachami kwiatów