Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
266
WŁ. ST. REYMONT

że nie sam przynajmniej cierpi i stwierdzał to z pewną, zresztą nieświadomą przyjemnością, patrząc na Olkowskiego.
Olkowski był nieprzytomny i w chwilach częstych paroksyzmów wołał tylko Szalkowskiej, wyznawał jej miłość, skarżył się, błagał, żebrał, modlił się do niej, recytował nieprzytomnie całe ustępy ról miłosnych i wypowiadał je tak znakomicie, tyle wkładał w nie łzawego uczucia i bólu, że zakonnica, siedząca przy nim, płakała ze wzruszenia i wciąż modliła się za niego.
Nikt go nie odwiedzał, bo wszyscy zajęci byli szykowaniem się do przedstawienia i próbami, na które chodził i Zakrzewski, ale się z nikim nie witał i role