Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to kościelny business niewart i złamanego patyka. Już w naszych gazetach cała sprawa opisana, poda się ją i do amerykańskich. A teraz wymyślił nowy sposób naciągania głupich, składki po 500 dolarów na kolorowe okna do kościoła; ofiarodawca będzie z imienia i nazwiska wypisany na szybie.
— Każdemu wolno dawać, na co mu się podoba — zniecierpliwił się Michał. — A wy to nie kolektujecie na partje? A nawet w naszej majnie, to bos co tydzień odciąga towarzyszom z pejdy, a ktoby się opierał, wyleci.
— Gadasz, jak kropidlarz, jak najgorsza burżujska pijawka. Masz pieniądze i...
— Co komu do moich pieniędzy — przerwał mu gwałtownie. — Ciężko je zapracowałem. Osiemnaście lat orałem w węglu, jak wół, przetrzymałem pięć katastrof, nogę mi przetrąciło, odejmowałem sobie od gęby, żeby jaki grosz odłożyć na czarną godzinę. Nie skrzywdziłem nikogo, i co mi będziesz wyzywał od burżujskich pijawek.