Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dla was tylko taki dobry towarzysz, który z wami ostatni grosz przepije, pluje na wszystko i każdemu gotowy odebrać jego krwawicę... — aż poczerwieniał z irytacji.
— Całe życie walczyłem w obronie polskiego robotnika.
— Idź w djabły, ja cię nie prosiłem o obronę, sam sobie dawałem radę. Jak wszyscy zmądrzeją, to takich opiekunów przepędzą za drzwi.
— Każdy klecha to samo mówi na ambonie — szepnął z politowaniem.
— Prosty jestem człowiek, nieuczony i mówię, jak rozumiem.
— I jak cię proboszcz nakręci, takich tu pomiędzy naszymi najwięcej; głusi na wszystko, ślepi i obojętni, byle się nikomu nie narazić i grosza na nic nie dać.
— A, nieprawda! Dawałem na polskie szkoły, na kościoły polskie, dawałem na stowarzyszenia, dawałem na głodnych w Polsce, dawałem na polską armję, dawałem na fundusz narodowy — dawałem na wszystko, na co radzili dawać starsi.