Przejdź do zawartości

Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nej masie choćby jednego munduru, choćby jednego opiekuńczego bagnetu!
Przecież znał swoich wiernych, wiedział, że gwardje mają białe płaszcze, że lotna jazda nosi nahajki na złotych pętelkach, że generałowie mają czerwone lampasy u spodni; pamiętał, ile guzików powinien mieć prosty żołnierz, jakie hafty ministrowie, jakie barwy służba i wszyscy, którzy go zawsze otaczają -— boć sam to z niemałym trudem ustanawiał ukazami a srogo przestrzegał.
— Ale czemże jest ten tłum! — myślał z goryczą. — I to mają być moi wierni poddani? Mój naród? Ta szara, nędzna trzoda, to mój naród? Rozumiem teraz źródła niepokojów i buntów — szepnął naraz i, wydobywszy nieodstępny notes, zapisywał prędko:
— «Wydać ukaz, aby byli wszyscy umundurowani wedle zasług i rang! Kolor i rodzaj mundurów niechaj ustanowi mój wierny senat!» — Odetchnął z ulgą, poczuł boską radość czynienia dobra.