Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pach siana — wielka choina króluje w rogu, w aureoli jarzących świeczek... Siostrzyczki, małe, jasnowłose cheruby patrzą z powagą, na dnie której kryją się ciekawość i wzruszenie.
Służba, przejęta ważnością chwili, świątecznie wystrojona, o poczciwych, surowych twarzach, wyczekuje u okien pierwszej gwiazdy.
Cicho!... Niebo pogodne, ciemny szafir oblekł widnokrąg, jak okiem sięgnąć. Ziemia otulona puchami śniegów, z okien chat wiejskich biją łuny, czasem żóraw studzienny zaskrzypi, to śnieg zachrupi pod nogami... i znowu cisza. Oczy podnoszą się do góry, ku niezgłębionym przestworzom — ze wzruszeniem i miłością.
Cisza na niebie, cisza na ziemi... spokój w ludzkich sercach.
Naraz zrywa się okrzyk ze wszystkich piersi: — Jest! Jest gwiazda!
«Chwała na wysokości Panu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli».
Ojciec bierze chleb święty, łamie się