Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rem, głową nadół, we wodę. Rozległ się plusk — woda ukazała swe modre łono i zawarła je ciężko...
Kurki wodne nawoływały się gdzieś wdali.
Na drugiej stronie uwijały się szybko, migając białemi podbrzuszami, czajki. Ich krzyk, podobny do kwilenia dziecka, rozchodził się długo w spokojnem powietrzu.
Potem stado wron przeciągnęło na żer, krążąc nad zalanemi powodzią łąkami.
Było tak cicho!
Słońce nasycało się czerwienią i oświecało widnokrąg coraz skośniej. Drzewa rzucały długie cienie... Woda mieniła się miedzią i purpurą.
Chmury szarawe, miejscami złote, wlokły się ospale.
Dalekie horyzonty ciemniały.
Ptaki z ćwierkaniem przefruwały z gałęzi na gałąź, jakby szukając miejsca na spoczynek.
Woda przybierała barwy ołowiu. Słoń-