Przejdź do zawartości

Strona:Władysław St. Reymont - Pisma IX - Nowele.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 22 —

widać mniej, niźli nicość, w jaką się zaraz stoczę — zaraz. Dosyć kłamstwa...

Twoja do ostatka
Helena“.

Czytał kilka razy i ciągle jakby coś nowego odczytywał; coraz fala nowego bólu, smutku i żalu, okropnie rozszerzającego się w nim, zalewała mu serce. Dopiero teraz, przeczytawszy: „Pamiętaj o dziecku”, przypomniał sobie o niem. Przypomniał, że je widział płaczące, ale pozostał zimnym; głęboki prąd miłości ojcowskiej nie przenikał mu serca, bo jeszcze niedawno z nienawiścią prawie myślał o tem dziecięciu — było ono powodem ich rozstania. Ona dopiero wtedy, kiedy dała mężowi dziecię kochanka, gdy ujrzała męża, szalejącego z radości, kiedy widziała, jak to nieswoje dziecię przyciskał do piersi z wybuchem szczęścia i położył na niem pieczęć swojego nazwiska — poczuła kłamstwo dotychczasowego życia, poznała cały ciężar udawania i ohydę, i ten ból wiecznego stania na straży swoich spostrzeżeń, gestów, słów. Więzy wydały się jej okropne. Uczuła się nagle zaniepokojoną w sumieniu, zapragnęła zmazać winy własne, wyrzekając się kochanka na zawsze. Chciała się odkupić cierpieniem. Dość, że się rozstali. Działała pod wpływem pewnego rozstroju psychicznego, jakiemu uległa przy chorobie. I tak głęboko wierzyła w prawość istniejących form, że nie pomyślała na chwilę choćby o możności pozbycia się ich,