Strona:Władysław Orkan - Herkules nowożytny.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niech mu ta Bóg grzychy odpuści. Ani nie wie zebrak do dziś, za co odpokutował.
Potem wolałech juz cierpieć, a nie dałech sie prędkości porwać. Kląłech ino, jak mi duzo tymi wrzaskami dopiekli, i najwyzy zycyłech im takiego samego dobra. Myślałech se tyz rozmaicie, na ten przykład: „Od cego tu rząd jest, ze tych hyclów nie połapie i nie pozamyka. Zeby to jesce ka indziej sie darli, no niechby, ale w samym Rzymie! Oni pewnie na despet tak Ojcu świętemu... coby oka nie zmruzył... Biedny i on — myślą se — tak musi pokutować niechcący, jak haw i ja. Święty jest, to sie nie gniewa, ale na insego... to by wyklął z kościoła — niechze sie hycle w piekle drą po śmierci!”
I jesce róźnie se myślałech, ale juz bez gniewu. Jak mi ten Ociec święty przyseł na myśl, ize je taki cierpliwy, tak i mnie złoś opuściła i dodawałech przy kazdym paciorku: „Ochfiaruję Ci tyz, Panie Jezusicku i Warn. Józefie święty, te wsyćkie utrapienia, jakie od tych hyclów doznaję: na uprosenie łaski przenajświętse, na odpuscenie wsyćkich grzychów moich i na więksą chwałą Twoją. Amen”.
— No, dobrze wsyćko, ładnie — przyświadczyli, skoro Jędrek wytchnął — ale o Rzymie nic nie opowiadacie, a my ciekawi...
— Miałech właśnie zacąć z kraja i przerwaliście mi. Jakze o Rzymie?... Przecie to nie osiedle,