Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 322 —

wszelką ostrożność i pozbyć się obuwia, co przewlekło znacznie odwrót. Gdy stanęli u małych drzwi, któremi byli weszli, słychać już było na podwórzu nawoływanie pachołków, pomieszane z ujadaniem rozżartych psów.
— Stać! — zawołał Fogelwander u drzwi. — Nim wyjdziemy na podwórze, musimy się uszykować, bo tam uderzy na nas cała szajka łotrów. Opatrzcie broń:
Wszyscy dobyli szabel i zawiesili je temblakami na prawej ręce; w którą ujęli pistolety z odwiedzionemi kurkami. Kwacki, który nie miał szabli, trzymał krócice w obu dłoniach. Fogelwander wziął pod lewę ramię Fanaryotke, a w prawej miał na bandelocie szpadę i pistolet.
— Ogarek pójdzie naprzód — komenderował oficer — Porwisz zasłaniać będzie damę z drugiej strony, a Kwacki niech zasłania odwrót! Naprzód!
Ogarek trącił silnie drzwi od lochu i wyskoczył na podwórze. Tuż za nim wszyscy wyszli. Ledwie znaleźli się na podwórzu, rzuciły się psy ku nim, wskazując drogę pachołkom Szachina i Aro-