Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 320 —

Jakby miał osobne, szczególne zlecenie na wypadek takiego napadu, pobiegł ze swoim oddziałem ciemnemi schodami i korytarzami, któremi niegdyś prowadził był Szachin Fogelwandra do pokoju więzionej Fanaryotki. Przedtem wszakże najwierniejszego ze sług domowych wysłał do miasta, na strażnicę zamkową, nakazawszy mu wyraźnie, aby tam żądał pomocy wojskowej i zapewnił oficera, że rabusie jacyś w domu Arona „palą, rżną, mordują, kradną, rozbijają i zabijają,“ że od Arona wprost chcą iść do miasta, i że tam będą także „palili, rżnęli, mordowali i t. d.“
Ledwie Ogarek uporał się ze starą kobietą, i zapewnił się, że ani się ruszyć, ani krzyczeć nie mogła, gdy w domostwie wszczął się hałas i rozległy się stuki. Armia wiernika nie pewna, ile rabusiów wtargnęło do środka, nie szła po cichu, ale czy to dla dodania sobie odwagi, czy też dla odjęcia jej napastnikom, śpieszyła z łoskotem, który groźnym echem rozbijał się o mury starego domostwa....
— Do odwrotu! — zawołał Fogel-