Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 319 —

bezustannie. Wściekł ujadanie psów zbudziło Aronowego wiernika, który wziąwszy z sobą dwóch ludzi, wyszedł na podwórze. Widząc, że psy stoją na jednem miejscu, udali się do nich i odkryli związanego pachołka. Myśleli z początku, że już nieżywy, lecz poświeciwszy latarką, przekonali się, że go tylko skrępowano i zakneblowano. Uwolniono mu usta, a przerażony śmiertelnie parobek opowiedział. co widział i co mu się zdarzyło.
Gdyby nie powrozy, które pachołek miał na rękach i na nogach, nie uwierzonoby w jego opowieść. Zaklinał się bowiem, że przez parkan wtargnęła cała banda opryszków; tymczasem na podwórzu nie było nikogo, drzwi do domostwa nie były naruszone, a wewnątrz nie słyszano najmniejszego szelestu. Przestraszony wiernik pobudził wszystkich parobków i całą załogę złożoną z żydów mołdawskich, którzy byli gwardyą Szachina, a jakby wódz zręczny podzielił swą armię na dwie połowy; jedną dom ostawił ile możności do koła, z drugą pośpieszył do wewnątrz.