Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 314 —

Ogarek trzymał ją jakby żelaznemi kleszczami.
— Wachmistrz Porwisz! — zawołał — prawda, żeś Waćpan wziął na siebie smoka, a nam zostawił księżniczkę... Masz go waszmość tu, nie chcę się wdzierać w twoje prawa!
Widząc jednak, że Porwisz chowa się za plecy Kwackiego. Ogarek wydobył pistolet i odejmując dłoń od ust żydowki, przyłożył jej lufę do piersi, i kłaniając się z elegancką uprzejmością, mówił głosem jak najsłodszym:
— Wdzięczna damo, urodziwa pani! Racz nakazać milczenie usteczkom twoim! Niechaj nawet zefirek tchnienia twego nie porusza aury, o Mirtyllo wdzięczna, albowiem mimo sentymentu czułego serca, ten oto pistolet gotów przerwać wiosnę twojego żywota. Co wszystko w polskiej translacyi tak opiewa: Jeżeli krzykniesz babo, łeb ci kulą roztrzaskam!
Fogelwander zoryentował się i poznał, że znajduje się w tym samym pokoju, w którym rozmawiał z Szachinem. Drzwi, któremi nagle pojawiła się wiedźma z kagankiem w ręku, były to te