Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
189

rakternik, co z szatanem jest w aljansie, więc tedy wziąłem się na sposób. Ulałem umyślnie nową kulę na święconej pszenicy, bo musisz wiedzieć, Mości rotmistrzu, że w charakternika tylko takowa kula ugodzi, a żadnej innej niecnota się nie boi. Każdy kampańczyk na Siczy jest takim charakternikiem, bywało pal w niego jak w jasną świecę, kula jak groch o ścianę. Ale jak sobie ostatnim razem, na hajdamactwo idąc, ulałem kule na święconej pszenicy, tom strzelał kampańczyki jak bekasy. Owóż i tym razem tak zrobiłem, i tak ulaną kulą nabiłem sobie pistolet na tego Zapatana...
— I strzeliłeś Waćpan do niego? — poderwałem niecierpliwie.
— Dajże mi mówić spokojnie, rotmistrzu — odpowiedział Zawejda — a dowiesz się o wszystkiem powoli. Kiedy tak widzę koło zamku tę czarną kanalję jadącą, zachodzę koniom drogę, rozkrzyżowuję ręce obie, a że nie wiedziałem, jakim chrześcijańskim językiem mam się tłumaczyć przed niecnotą, więc zażywam wszelkich, o jakich gdzie tylko słyszałem:
— Hola, Mościpanowie! Halt — werda! Stój! Arretez! ecoutez! Sta viator! Chwilkę na ustęp, Mospano Zapatano, Conte Signore!
On na to się uśmiechnął po swojemu, wyskoczył z powozu, przystąpił do mnie i jakowymś językiem pół kocim, pół baranim do mnie zaszwargotał. Ja mu na to:
— Non intelligo, nix verstand, non capisco, komprampam rien, nie rozumiem Waszeci.