Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

188

podreperowanie serca, bo mi niedobrze... Kieliszek wina teraz tobym i od ciężkiego wroga przyjął...
Dałem mu wina, a on, łyknąwszy haust spory, odsapnął raz jeszcze, popatrzył na mnie i rzekł:
— Widziałem Zapatana!...
Wymówiwszy to słowo, przeżegnał się i znowu urwał. Myślałem, że ów szalbierz i awanturnik zamorski we Lwowie już się nigdy nie pojawi, więc też rozciekawiła mnie ta wiadomość, i pytam Zawejdy, jak i gdzie to było? Zawejda znowu wypił kieliszek wina, jakby na dnie jego swady szukał i tak się ozwał:
— Dzisiaj popołudniu spotkałem go koło starościńskiego zamku. Jechała czarna kanalja w swojej czarnej kolebce, swemi czarnemi końmi, z swym czarnym murzynem, bo ten bies w ludzkiej postaci z piekielnej masztarni cały ma ekwipaż... Przypomniała mi się Rawa, a potem i ten biedny Aksamicki, niechaj mu Bóg miłościw tam będzie! Owo rzekłem sam do siebie: «Słuchaj, Zawejda, będziesz hetka pętelka, jak mu to płazem puścisz!» A trzeba ci wiedzieć, Mości rotmistrzu, żem już dawno myślał o tem, aby temu czarnemu szelmie w łeb palnąć, a tam go posłać, skąd jest rodem, to jest do kwatery Belzebuba.
— Mości Zawejdo — rzekę mu z niechęcią — zawsze Waćpanu fantazja jakiś głupi koncept przyniesie!
— Nie był to głupi koncept, Mości rotmistrzu, choć się nie udał. Tylko wysłuchaj, proszę. Wiedziałem, że to nie człowiek jak my wszyscy, ale cha-