Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
165

generał Korytowski, pan generał Grabowski i pan starosta Kicki; był też z nimi i pan generał-major Witte, komendant Kamieńca Podolskiego, bo właśnie na krótki czas do Lwowa był zjechał — oddałem honory, raportując się po regulaminie. Odbył pan generał Korytowski lustrację, odebrał regestr chorągwi, zrobił rachunek głów i inwestygację — a potem kazał mi kilka handgryfów i obrotów chorągwi zaprezentować. Żem miał żołnierza ćwiczonego, więc sprawnie się produkował, tak że pan generał Korytowski ze zdziwieniem a ukontentowaniem patrzył, a bardzo mi dziękował, chwaląc i winszując, jako moja chorągiew przed żadnym hetmanem i marszałkiem wstyduby nie zażyła.
Taka pochwała bardzo mnie ucieszyła, i wysoce ją sobie ceniłem, albowiem pan generał Korytowski rzeczy militarnych znawca wielki i sam żołnierz był dystyngowany, jako iż żadnym generałem słomianym, ani też krawieckiego patentu nie był, ale rangi się swej aplikacją i zdatnością rzetelną dosłużył, a niegdy przez długie lata w gwardji króla pruskiego do sztuki wojowniczej się zaprawiał. Cenił też sobie bardzo oficerów, co praktykę w cudzoziemskiej dyscyplinie militarnej odbyli, i rad był, kiedy mu się który z nich pod komendę dostał; jakoż i mnie to ukontentowanie swoje wyraził, mówiąc:
— Witam Waszmości z szczerego a koleżańskiego serca tu we Lwowie, a cieszę się bardzo, żeś mi się tu Mości rotmistrzu dostał, bo na rękę mi bardzo będziesz. Jużem się był mocno tego obawiał, by