Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

166

cię mnie kto inny nie porwał, bo nie wiem, czy wiesz Waćpan, jako do służby polskiej wstąpił jako generał-major pan Coccei, mój dobry przyjaciel i niegdyś towarzysz z gwardji pruskiej, który teraz pewnie w Warszawie komisji wojskowej i Królowi Jegomości głowę suszy, że mu tak dobrze aplikowanego oficera, jak Waćpan, z pod samego nosa wzięto, a tu na Ruś wysłano.
Ja mu na to:
— Czy tu na Rusi, czy też pod bokiem Króla Jegomości w Warszawie, zawsze ja Rzeczypospolitej służyć będę, a kiedy już tak osobliwa łaska JWpana generał-majora, że mnie ponad zasługi moje uznaniem swojem honorujesz, to niechże JWPan generał-major za szczere a rzetelne zapewnienie żołnierskie to bierze, jeśli powiem, jako się tem i szczycę i raduję, że pod komendę tak światłego generała przechodzę, za jakiego JWPan słusznie w całym kraju uchodzisz.
Po takowej wymianie grzecznych komplementów, pan generał nas wszystkich oficerów do siebie na pojutrze na obiad zaprosił, poczem ja zaraz hauptwach w ratuszu żołnierzem moim obsadziwszy, na kwaterę swoją się udałem. Dużobym o Lwowie i o mojem żołnierskiem życiu w tem mieście mógł opowiadać, ale na potem to sobie zachowuję, nie chcąc już przerywać tej oto narracji, którą o owym czarnym kawalerze, grafie Zapatanie rozpocząłem.
Kiedy w dniu mego przymarszu do Lwowa wyszedłem z Aksamickim na miasto, aby się w niem trochę rozpatrzeć, a Zawejda nas wodził, bo je znał