Strona:Voltaire - Refleksye.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

anielską modłę. Na ogół pod względem kulturalnym, i dziś ludzkość nie więcej jak o dwa, trzy szczeble przerasta gromady Kamczadałów... Pomiędzy człowiekiem instyktu a geniuszem błądzą niezliczone hordy tych, co tylko wegetują...
Straszliwym i przeklętym jest ów trud trudów, z jakim człowiek — „obraz i podobieństwo Boże“ — zdobywa sobie nędzne środki utrzymania. Ziemię całą zrosisz krwią, męką, potem, zanim syt będziesz.
Zbiegliśmy wieki wieków i — zdobyliśmy operę i pierwszorzędny statek wojenny. Krom żartów, te ogromne zdobycze są dla mnie przedmiotem nieustającego zdumienia i b. wątpię, czy na innym planecie podobna nam istota wyrwała czasom coś wspanialszego.
Mimo taką świetność, polowa dziś zaludnionej ziemi napoły głodna, napoły ubrana, jąkliwie gadająca o swoich potrzebach, ledwie postrzega, że jest nędzną i nieszczęśliwą, i bezwiednie żyje z dnia na dzień i bezwiednie umiera.
Gdybym chciał jednem słowem określić Boga, powiedziałbym: „Myśl!“ ale człowieka określać, człowieka!...
Oto dwudziestu lat trzeba, by go z embryonalnego stanu, w którym się znalazł we wnętrzu matki, po przez stany zwierzęcego rozwoju, które przechodzi w pierwszej młodości, doprowadzić wreszcie za uszy do okresu dojrzewania rozumu!
Oto trzeba było trzydziestu stuleci, aby się czegoś dowiedzieć o jego budowie!