Strona:Voltaire - Refleksye.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Więc dzień i noc prośmy Boga, by nas wybawił od fanatyzmu, tak jak pielgrzymujący do Mekki proszą Go, aby w drodze nie napotkali ludzi o posępnem obliczu.

(D. Ph.)

== „Wara od krytyki, wara od encyklopedyi Diderota, od mordu nad Jeanem Calasem, obywatelem Tuluzy!... Wszystko to fałsze, zmyślone przez wrogów kościoła, których dosięgnie ręka boża tu jeszcze na ziemi lub po tamtej stronie brzegu.
Słuchaj, człowieku! Ty, który ku uciesze wszystkich szatanów płonąć będziesz mniej więcej wieczność i który abyś spłonął czem rychlej z ręki bliźniego twego wraz z księgami Baylea i de Thou, na których spoczęła klątwa Rzymu! Ty — Izaaku Newtonie!... Ty... Johnie Lockeu... Ty Miltonie... Ty Szekspirze, Leibnizu — angielski parlamencie — wy wszyscy, ksiąg św. Teologii nie czytający — poganie, bluźnierce, celniki, antychrysty — zaprawdę, zaiste wam mówię: kędy nie ginie robak, zasię ginie dusza, kędy wieczne w infernalnej kuchni płoną znicze — pójdziecie wszyscy“...
Czemużto, panie?
I tak wam odpowie klecha: „fałszem jest, co jest fałszem i grzechem jest, co jest grzechem“.
I tak jeszcze powie: „Ja i Wy! Jestem, który każdodziennie spowiadam kury własnej parafii, — jesteście, z nią tworzycie sprośność; jestem który was czytam — jesteście, którzy nie zaszczycacie mnie