Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 2.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wień; musiał z tego powodu toczyć ciągłe spory z siostrzenicą, zarzucającą mu słaby charakter.
Kanonik-skarbnik, którego prosił o pomoc, nie chciał naruszać błogiego spokoju swego istnienia przez mieszanie się do sporów niższego personelu katedry. „Tyczy się to tylko Srebrnej-Laski, może karać i wyrzucać z Claveriasu kogo mu się tylko podoba bez żadnego strachu. Ostatecznie Don Antolin, przerażony odpowiedzialnością, jakaby na niego spadła za przedsięwzięcie surowych środków, udał się z prośbą o pomoc do Gabryela.
— Podtrzymaj mnie, drogi Gabryelu — mówił żałośnie. — Jeśli nie zaprowadzisz tam porządku, wszystko źle się skończy. Wyśmiewają się ze mnie, znieważają mą siostrzenicę; doprowadzą mnie do ostateczności i którego pięknego poranku wyrzucę połowę mieszkańców Claveriasu. — Jego Eminencja upoważniła mnie do tego... Boże! nie wiem co za wiatr powiał tu! Możnaby pomyśleć, że spuszczony z łańcucha szatan osiadł w Górnym Klasztorze!... Jak mi tych ludzi zmieniono!,..
Gabryel odgadywał doskonale ukrytą myśl w słowach Don Antolina. „Szatan, spuszczony z łańcucha“ to on, Gabryel. I Srebrna-Laska ma racyę. Bezwiednie, nie pragnąc bynajmniej tego, dawny towarzysz wprowadził do katedry anarchię: przyszedł tu po to, żeby zapomniano o nim na świecie, ale duch buntowniczy wszedł wraz z nim i poruszył wszystko. Jak podróżnicy w czasach epidemii, przechodzący przez kordon ze wszystkimi pozorami zdrowia, kryjąc zarazki niszczące we włosach, w fałdach ubrania, przenoszą i sieją śmierć wszędzie, do-