Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

romansowi na jawie. — „Z moich trzech wrogów — ziemi, ludzi i banków — nie wiem, czy banki nie były ostatecznie wrogiem najnielitościwszym“ — mówi Blasco. A gdy po latach jakiś dziennikarz zapytał go podczas wywiadu, pod którem ze swych dzieł podpisał się z największem wzruszeniem, otrzymał lapidarną odpowiedź: „Dziełem tem był czek na 800.000 franków“. Bez grosza w kieszeni, po latach pracy, która poszła na marne, staje Ibanez w przededniu wojny w Bordeaux. Osiada na stałe w Paryżu i wszystkie siły poświęca propagandzie wojennej. Pracuje przeciętnie po szesnaście godzin na dobę, rozrzucając artykuły filofrancuskie po wszystkich możliwych pismach za Oceanem. Ile razy, znużony śmiertelnie, chce już wypuścić pióro z ręki, mruczy pod nosem magiczne zaklęcie: „To dla Francji, to dla ojczyzny Victora Hugo“ — i zabiera się do pracy z powrotem.
W przerw ach między zajęciami dziennikarskiemi powstaje powieść „Czterej jeźdźcy Apokalipsy“. Sąsiadka hotelowa z Avenue Wagram, Angielka, pani Charlott Brewster Jordan, przeczytawszy rękopis, wyraża gotowość zakupienia praw przekładu na język angielski. Zaofiarowała sumę 300 dolarów. „Gdyby mi dała pięć dolarów, zgodziłbym się również mówi Blasco — chodziło mi bowiem o wpływ, jaki książka mogła wywrzeć w Ameryce, wahającej się jeszcze co do swojej interwencji wojennej. Pani Jordan za sumę 300 dolarów stała się właścicielką książki, o której w parę miesięcy później pisał „The Illustrated London News“: „Dzieło to zdobyło sobie stanowczo więcej czytelników, niż Biblja“. W Ameryce „Four Horsemen of the Apo-