Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Radbym wierszować, innych ludzi wzorem:
Jak ślubowaniem kilku się związało,
W pewnej, zaśnionej, maleńkiej mieścinie,
O późnej nocy, przy piwie i winie.
———————————
Z torbą na plecach, w różnych osób kole
Siadł Hans Alienus, poważny przy stole,
Oczy wbił w ogień, co tlał na kominku...
Lampy nie było... o ćmie pito w szynku.
A poprzez srebrne szyb zamrozu kwiecie
Szedł świt, dzień nowy czynił się na świecie.
Banda obsiadła i krzesła i ławy,
Sami artyści, pełno sztalug było,
Farb mnóstwo, w kącie zaś, gdzie brzask bladawy
Docierał, kilka białych rzeźb świeciło.
W tej to zacisznej, westfalskiej gospodzie
Zanocowała brać ducha, przy miodzie.
———————————
Alienus całkiem obcym był w tem kole,
Zwędrował świata przeogromny kawał,
Z kulawym wierszem często się nie wdawał,
Nie pragnął nimbu poety na czole,
Wszedł tu przed chwilą, lekkim, zwinnym krokiem,
Smukły i młody... śnieg mu bielił szaty,
Przysunął ławę do kominka kraty,
Do żaru ognia obrócony bokiem.
———————————
Pociągnął zwolna łyk ciemnego piwa
I jakby przez sen, nagle się odzywa:
———————————
Wkoło się żali wielka ludzi rzesza,
Nadzieją jutra troski swoje płoszy