Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mu ty, który mnie znasz, przepowiadasz mój upadek. Czy sądzisz, że jeśli dusze nasze połączą się, to zatrata będzie ich synem? Chcesz mnie nakłonić do śmierci, którąby uwiecznić można na puharach biesiadnych? Czy taki masz zamiar? Wciągnąłeś mnie w walkę piękna i mam ochotę zwyciężyć. Jesteś mym gościem i twoją jest każda komnata tego zamku. Jesteś mym przyjacielem, wrogiem i współzawodnikiem. Niech ci ozłocą każdą chwilę moi kucharze, podczaszowie i kobiety. Zstąp w wir rozkoszy i napij się do syta. Po tygodniu wróci pragnienie. Powiedz mi jednak,... wszakże jesteś czemś więcej, niźli znarowionym tokarzem ślimaczych muszli?
— Pytasz, kim jestem? Poznaj mą wolę, jeśli chcesz się dowiedzieć. To jest najistotniejsze, to atman poetów sanskryckich.
— Nie znam tego słowa, ale wiem, że ratujesz swój honor, mówiąc: Hans Alienus nie jest Hansem Alienusem, ale tem, czem nigdy zostać nie może. Teraz dopiero zacząłeś naprawdę rozmawiać. Ale czuję, chciałbyś pozostać zagadką. Opowiedz mi tedy przynajmniej coś o twej ojczyźnie.
— W chwili, w którejbym zdradził swe pochodzenie, znikniesz ty i wszystko, przy czem teraz właśnie stanąłem dla odpocznienia. Prosiłeś mnie, bym nie mówił o przyszłości twojej, ja zaś proszę cię, nie tykaj mej przeszłości.
— Ach, gdybyś był bystrzejszy, pojąłbyś, że jeśli tak rychło przerwałem rozmowę o przyszłości, to dlatego właśnie, iż moje „dziś” dręczy ustawicznie „jutro“ moje. Widzę, że mnie ciągle badasz, że mnie chciałeś złapać w pułapkę, budząc pragnienie zostania kiedyś bogiem dla ludzi, a w ten sposób wyszydziłeś