Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiały, iże podobny był wielkiemu B. Włosy rudawe brzydkie miało Niemczysko owe. (Hans był jedynym Szwedem w tej gromadzie). Zrazu śmiał się grubacha, lecz potem innych myśli sięgnął i zaczął zwolna:

— Triumf człowieka?... Ha... Rzecz niesłychana!
Zgoda, zażyjem w latach pięćdziesiąci,
Dość dla uciechy, smutku i pamięci...
Owo zebranie cnego Alienusa
To rzecz wspaniała, to nie maskarada,
Przeto przyklasnąć tylko mu wypada!
Drwiliśmy nieraz z triumfu człowieka,
Teraz docinki trzeba precz odrzucić,
O celu myśleć... co tam, w górze czeka...
Wrócimy tutaj! Tak, musimy wrócić!
Kto z was tak sądzi, niech mi dłoń swą poda!
Rzeknijmy tedy pospołu, wszak zgoda...
W noc Świętej Trójcy, w umówionym czasie
Przyjdzie tu każdy, kto śmierci nie da się!
Teraz słuchajcież, jest tu ścieżka mała,
Obrosła w kwiaty, biegnąca wśród domów...
Przy niej, na słupie, wśród listnych załomów
Świeci kapliczka, w niej zaś jakiś święty
Siedzi, bez głowy, ręką czasu ścięty.
Ktoś mu brutalny może odciął głowę,
A inny, znowu zrobił chrystusowę,
Ale i ona spadła, w czasów biegu,
I leży teraz na kolumny brzegu.
Otóż, gdy minie czas tu ułożony,
Zejdziem się razem, mając już w swej duszy
Obraz człowieka, wykuty przez życie
Wówczas swe rysy świętemu ten nada,
Kogo los na to wyznaczy dziś, w nocy.