Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wyglądasz niezdrowo i blado! Cóż to za paczki w tym koszu?
Mrugała oczyma pod światło. Widać było, że znużona jest nauką, ale mała, twarda jak drzewo figurka, promieniowała weselem i swobodą.
Rozwiązał stos niewielkich obrazków i jął objaśniać.
— Jest to, jak widzisz, ilustrowana historja instrumentów. Tu masz fletnie, posiadające złą opinję u surowej, bigoteryjnej apolińskiej liry, drwiące, wyuzdane i poświęcone Bachusowi. Tutaj widzimy jednego z potomków tejże liry, mianowicie barbiton, na którym grywali Anakreon i Safona. Tutaj gitara i kilka innych, zamiłowanych w przepychu Azjatek, uwodzących młodzież, przeciw którym występował Plato. Przypatrzmyż się, jak te wszystkie instrumenty, walcząc ze sobą o piękno, rozwijały się i zmieniały swe organa. Jeden instrument spotyka drugi na pewnym dworze, zawierają związek małżeński i wydają własne pokolenie, dziedziczące cechy ojca i matki. Niektóre rodziny otrzymują szlachectwo i wałęsają się wokoło książąt, inne zaś chłopieją, albo stają się włóczęgami. Wesoła piszczałka Pana poślubiła miech, nabrała pobożności i muzykuje dziś po kościołach. Komiczne jest też trójnożne zwierzę mahoniowe, fortepjan, udomowiona krowa mleczna naszych salonów, która połknęła harfę, a z liry uczyniła sobie wymiona i już nie wychyla się na świeże powietrze.
— Przyjacielu! — odpowiedz mi szczerze na jedno! — powiedziała. — Wszak prawda... to duch okularnika natchnął cię tym budującym wykładem?
— Studja tego rodzaju obchodzą przynajmniej człowieka, nadają jego umysłowi gibkość, a w tych