Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
V.
STARY ZABYTEK.

Hans przestał zupełnie bywać na wieczorach związkowych.
Minęło upojne święto lata, kielichy kwiatów opadły, burze szumiały nocami, siekły deszcze, ale Hans tak był zajęty w domu, że nie dostrzegał zgoła, jak dni mijają.
Pewnego ranka nakarmił, wraz z Giuseppem, bezpańskiego psa, a zwierzę sprowadziło tylu współtowarzyszy, że teraz każdego ranka odbywała się w podwórzu wielka psia uczta. W kilka godzin potem napływała tu gromada nieletnich uliczników, z którymi Hans zawarł również coś w rodzaju przyjaźni. Nie dawał im nigdy słodyczy ni pieniędzy, wymyślał natomiast gry i zabawy i opowiadał najniemożliwsze historje o odkrywcach skarbów i podróżnikach morskich. Chadzał codziennie niemal swą ulicą, tam i z powrotem, otoczony zgrają wisusów, pochylony nieco od ślęczenia nad książkami, i łyskał w zachodzącem słońcu okularami. Czasem stawali się natrętni, drwili zeń i śmiali mu się w nos. Wówczas dał któremuś kuksa, czy wyłoił skórę. Ale zachwycały go ich spryt, chytrość oraz pogodna swawola,