Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Oprócz sprawy Kamera zarzucano nam jeszcze trzy sprawy; do jednej tylko Szofer przyznał się, ale twierdził, że nas wcale nie zna.
Antek także nie przyznawał się do niczego. Twierdził z głupkowatym wyrazem twarzy, że wogóle nie rozumie, o co go oskarżają. Następnie na cały głos rozpłakał się.
Ja także, wyczuwając, że brak tu dowodów mojej winy, nie myślałem wogóle przyznawać się do czegokolwiek.
Muszę też przyznać, że ze wszystkich czterech spraw, które mi zarzucano, czułem się winny tylko co do jednej. Szczegółowo tu opisywać rodzaj przestępstwa, o jakie nas posądzono, myślę, że nie warto. Było to bowiem zwykłe włamanie, nie zasługujące na uwagę czytelnika.
Zawezwano też świadków, między którymi znalazła się i znana nam już z pierwszego tomu żona fryzjera. Stanęła ze spuszczoną głową przed trybunałem, a oczy wszystkich skierowane były w jej stronę.
— Czy pani zna tego człowieka? — pytał sędzia wskazując na mnie.
— Tak, znam, — odpowiedziała nie patrząc w moją stronę.
— Proszę spojrzeć, a później mówić, czy to ten, czy nie ten.
Oczy nasze spotkały się; prędko odwróciła głowę rumieniąc się i blednąc zarazem.
— Dawno poznała pani tego człowieka i skąd go pani zna?
— O, ja dobrze znam tego złodzieja, bandytę. To taki paskudny rozbójnik, i mnie chciał zabić.
Publiczność śmiała się do rozpuku, a nawet sędziowie nie mogli się powstrzymać, by się nie uśmiechnąć.
— Dlaczego on chciał świadka zabić?
— On mówił, że mnie kocha, a ja nie chciałam.
Publiczność tak śmiała się, że kilka minut trwało, nim ją uspokojono.
— Proszę mi powiedzieć, — pytał dalej przewodniczący, — skąd świadek wie, że on jest złodziejem? Czy sam o tem mówił?
— Nie. Sam nie mówił, ale ja wiedziałam i mój mąż. On