Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przewodniczący: — Proszę sobie dobrze przypomnieć, bo to tak dawno, człowiek już nie pamięta. I proszę też nic nie ukrywać, bo my i tak wszystko wiemy.
— Nie, nigdy. Mogę nawet przysiąc.
Przewodniczący: — Cztery lata za zabójstwo żołnierza na granicy rosyjsko-niemieckiej kto siedział?
Kamer zrobił wielkie oczy, a publiczność na sali śmiała się tak, że musiano ją uspokoić. Po chwili odparł jakby nie swoim głosem:
— Siedziałem. Ale to było przecież za zabójstwo Moskala, wroga Polaków. Chciał mnie zabić, to ja jego zabiłem i za to kacapy dali mi cztery lata rot aresztanckich.
Sędziowie ironicznie uśmiechnęli się.
Przewodniczący: — Osiem lat katorgi zdaje mi się, że tak samo Franciszek Kamer, syn Antoniego i matki z domu Stachowiak, w Orłowskiej gubernji odsiedział.
Publiczność znów wybuchnęła śmiechem.
Kamer teraz spuścił głowę i nic na to nie odpowiedział.
Przewodniczący: — Proszę mi powiedzieć, w którym roku zwolniono was z katorgi i kiedy przyjechaliście z powrotem do Polski.
— Do Rosji wysiany byłem w tysiąc dziewięćset dwunastym roku, a przewrót Kiereńskiego dał nam wolność. Do Polski przyjechałem na początku osiemnastego roku. Więcej nie zajmowałem się tem, co dawniej.
Jeden z sędziów z ryżą kozią bródką szepnął coś do ucha przewodniczącemu.
Przewodniczący: — Więc jakże wy mówicie, żeście przypadkowo tam trafili, gdy na śledztwie przyznaliście się, że ten — tu wskazał palcem na mnie — także był z wami.
— Mnie namawiali na policji, żebym mówił, że on był ze mną. To nieprawda. Nie znam go wcale.
— Kto was namawiał?
— Ten agent co tu stoi, — wskazał w kierunku, gdzie stal oparty o ścianę znany już nam agent B...
Agent słysząc to, uśmiechnął się zjadliwie.
Następnie zapytano mnie czy go znam i t. d. Wszystkiemu zaprzeczyłem, nie przyznając się nietylko do znajomości z Kamerem, ale nawet z Szoferem i z Antkiem.