Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

śmiało stąd iść. Nikt pani nie zatrzyma!
Aniela jednak nie ruszała się. Nie wiedziała dlaczego, ale zrobiło się jej żal tego człowieka.
— Pani się już nie gniewa? — wyjąkał.
— A pan na mnie? — spytała, spuszczając oczy wstydliwie.
— Ubóstwiam panią więcej, niż przed tym. Pani jest uczciwsza ode mnie. Teraz niech pani sobie idzie i będzie szczęśliwa. Niech pani zerwie z tymi ludźmi. Skąd oni do pani.
Powoli Aniela posuwała się ku drzwiom. Przekraczając próg gabinetu, dostrzegła dwie łzy, które ściekały po twarzy Żarskiego. Miała wyrzuty sumienia, nie wiedząc dlaczego. Ale na wspomnienie o upokorzeniu, doznanym w policji obyczajowej, otrząsnęła się ze sprzecznych uczuć, które nią teraz ogarnęły. Nie wątpiła w miłość komisarza Żarskiego...

ROZDZIAŁ IV

Minęło dziesięć dni rozstania Janka z Anielą. Dla Janka był to ogrom czasu. Życie straciło dlań na wartości. Tęsknił za nią. Był bliski szału. Z początku szukał zapomnienia w rozrywkach. Pieniędzy mu nie brakło. Elegancko ubrani Janek z Krygierem hulali w najwytworniejszych lokalach, gdzie namiętności krzyżowały się ze złotem..
Krygier i Janek czynili przygotowania do opuszczenia Polski. Już mieli paszporty zagraniczne wraz z potrzebnymi wizami. A jednak odraczali termin wyjazdu z dnia na dzień. Mieli jeszcze różne sprawki na sumieniu, które musieli przed odjazdem załatwić.. Szczególnie Krygierowi nie spieszno było z wyjazdem. Bez żenady przyznawał się w rozmowie z ludźmi nocy, że nigdzie się tak nie obłowił, jak w tym kraju...
Było to związane z pewnym wydarzeniem, dość