Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Biorąc dokument do ręki, Krygier rzekł:
— Będzie to jeszcze jeden okaz w mojej ciekawej kolekcji. A teraz możemy przystąpić do sedna sprawy.
Wołkow uniósł głowę do góry, jakby bronił się przed ostatnim uderzeniem, które miało teraz spaść na niego.
— Z dniem dzisiejszym musisz spełnić wszystkie nasze życzenia Nie sądź, że będziemy zbyt wymagalni. Ale o tym pomówimy innym razem.
— Zrobione — odezwał się Wołkow. — Odtąd będziemy przyjaciółmi.
I zaczęła się hulanka. Wódka, wino, szampan — lały się strumieniami. Zabawa trwała do białego rana. Wołkow nawet zapomniał w jakim charakterze się tu zjawił. Nieprzytomny rzucił się w objęcia Reginy, której Krygier polecił pieczę nad Wołkowem.
Nadaremnie tylko „zimna kokota“ starała się zbli żyć do Janka, który po utracie Anieli szukał zapomnienia w kieliszku. „Zimna kokota“ należała jednak do tego typu kobiet, które nigdy nie rezygnowały z raz powziętych zamiarów I tym razem obstawała przy swoim: Musi Janka pozyskać dla siebie, a Anielę dla — Moryca...

ROZDZIAŁ II

Kilka dni minęło od „dintojry“, która odbyła się w mieszkaniu Reginy nad Wołkowem.
Były to dni ciężkich przejść również dla Anieli, która miała możność przekonać się, że również ludzie nocy nie są lepsi...
Pewnego razu, gdy wysiadła z tramwaju, poczuła, że w ślad za nią opuściła wóz pewna elegancko ubrana kobieta. Szła ona krok w krok za Anielą.
Na dworzu panował lekki mróz. Padał drobny