Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Rób, co chcesz — machnął Stasiek ręką.
— Córki twojej, która jest narzeczoną Janka, tuż oddawna poszukujemy. Będzie to dla niego najsurowsza kara, gdy Aniela będzie w naszym ręku Dwa lata trwały moje poszukiwania. Nasi agenci, rozsiani po całym świecie, byli mi pomocni w poszukiwaniach. Czy przynajmniej wiesz, że twoja córka już od dłuższego czasu znajduje się pod naszą czujną obserwacją? Przybyłem tu, by ją uwieść. A mnie jeszcze żadna kobieta nie oparła się. Ale tu zakochałem się w twojej córce naprawdę. I ciebie odrazu poznałem. Przypominasz sobie, jak przychodziłeś do nas do domu w Londynie? Byłem podówczas dzieckiem. Mogłem się z tobą załatwić „na zimno“, porwać twoją córkę i nie bawić się w otwarte karty. Jeżeli tego nie uczyniłem, masz to swej córce do zawdzięczenia.
Aniela obserwowała go przez cały czas i w duchu przyznała mu rację, że żadna kobieta nie mogłaby nie się oprzeć, gdy on tylko zechce tego. Miała ochotę teraz splunąć mu w twarz. Brzydziła się sobą, że go ucałowała.
— Właściwie mówiąc — odparł Stasiek Lipa — masz porachunki z Jankiem, a nie ze mną. Przyjdź dziś o dziesiątej wieczorem, pogadamy o wszystkim. Córka moja nie musi wiedzieć o wszystkim.
Stasiek Lipa dążył do wygrania na czasie, by wykręcić się z przykrej sytuacji.
— Córka twoja musi należeć do mnie, choćbym miał życiem przypłacić!...
Stasiek Lipa jednym skokiem znalazł się przy młodym człowieku. Silnym uderzeniem rękojeścią rewolweru między oczy oszołomił młodego człowieka. Cios był tak niespodziewany, że ten runął na podłogę, niby podpiłowana młoda sosna. Stasiek Lipa z błyskawiczną szybkością owiązał jego głowę serwetką i sznurem, który miał przygotowany do pakowania. Aniela stała roz-