Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mojej córki? — podskoczył do młodego człowieka Stasiek Lipa.
— Mieliśmy ze sobą zadawnione porachunki. Chciałem się zemścić.
— Dlaczego nie zemściłeś się, ty, łajdaku?
— Bo pokochałem twoją córkę! Gdyby nie moja miłość, już dawno znalazłaby się na okręcie, kursującym do Argentyny.
— Precz z mego domu! — wołał Stasiek Lipa
— Ciszej! — wycedził młody mężczyzna przez zęby. Zapominasz o tym, że tu jestem inżynierem Tu  nawet znają moich rodziców — uśmiechał się w dalszym ciągu. — Ale ty możesz każdej chwili trafić do więzienia.
Ojciec Anieli był bezsilny.. Stał blisko córki, która tuliła się do niego, jakby w obawie przed porwaniem..
— Czego chcesz ode mnie? — zapytał Stasiek Lipa niemal z płaczem.
— Chcę twojej córki za żonę. W razie odmowy....
— ...zadenucjujesz mnie? — dokończył za niego Stasiek Lipa zdanie.
— Yes.
— Za takiego wyrzutka nigdy cię nie uważałem
— Podły czyn, którego Janek dopuścił się wobec mnie, jest o wiele gorszy. Z jego winy zostałem sierotą, mając lat 12. Muszę pomścić krew ojca. Również mego brata Janek zamordował w Argentynie.
— Kto zabił pańskiego ojca? — odsunęła się Aniela z pogardą.
— Jego ojca zamordował Klawy Janek — wtrącił się Stasiek Lipa. — jego ojciec także był kapusiem.. Z winy jego ojca Janek przebył karę 8 lat więzienia, ale Janek, odzyskawszy wolność, pomścił krzywdę
— A teraz ja zemszczę się na was — szepnął Mody człowiek, a jego niewinne oczy zabłysnęły złym ogniem.