Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy mocję wam ufać?
A mózg jego przebiegła myśl.
„Czyż to możliwe, by mnie wypuścili. Zbyt wiele się dowiedziałem leżąc w tej piwnicy“..
Milczek podchwycił jego myśli i odparł:
— Nie obawiamy się ciebie. Bądź spokojny. Dotrzymam słowa.
— Więc poco zamknęliście mnie w tej piwnicy?
— Musieliśmy wyprzątnąć stąd wszystko, by zaoszczędzić policji pracy.
Milczek roześmiał się dobrodusznie z własnych słów i poczęstował komisarza cygarem.
— Dziękuję. — nie mógł się Szczupak nadziwić zimnej krwi Milczka.
— Nie palę.
— Może pan się napije, pinie komisarzu. To bardzo dobrze robi na uspokojenie nerwów. Proszę nam wybaczyć, żeśmy pana nabawili strachu. Musieliśmy wypełnić nasz obowiązek!
Milczek nalał szklankę wódki i podał ją Szczupakowi. Widząc, że komisarz waha się, dodał:
— Może pan spokojnie wypić, panie komisarzu. Jesteśmy spokojnymi, uczciwymi złodziejami. Nie uznajemy trucizny, ani mokrej roboty.
Szczupak roześmiał się mimo woli. Po raz pierwszy w życiu znajdował się w podobnej sytuacji. Nie mógł się nadziwić uprzejmości Milczka, jego spokojowi, gdy go namawiał do wypicia wódki. Żenowała go jego gościnność. Milczek zachowywał się, jak spokojny obywatel, który podejmuje gościa, nie wroga.
Szczupak zapomniał na chwilę poprostu o tym, co przeżył w tej piwnicy. Bawiła go nawet obecna sytuacja. Duszkiem wychylił szklankę wódki i wnet poprawi mu się humor.
— Która godzina? Czy długo jeszcze będę waszym jeńcem? — zapytał komisarz, usiłując podnieść się z łóżka.