Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się, że musiało ze mną coś zajść, skoro bawię tak długo. Ta banda tymczasem wyniesie się ze wszystkim, nie pozostawiając po sobie ani śladu. Wołkow będzie mógł słusznie pokpiwać ze mnie, że dałem się porwać złudzeniu i wydrwi moje opowiadania, jako wykwit bujnej wyobraźni..
Szczupak znal dobrze Wołkowa. Wiedział, że lubi bagatelizować wszystkich. Przerywał każdemu opowiadanie lekceważącą uwagą:
„To zwykłe romanse, nie ma co robić historii“.
Szczupak czuł szum w głowie dzwoniło mu w uszach. Bezwładny opadł na ziemię. Miotała nim febra. Usychał z pragnienia.
— Pół życia oddałbym za kroplę wody — szeptał w duchu.
Piwnica zaczęła mu wirować przed oczyma.. Zdawało się, ze się stacza gdzieś w przepaść... Stracił przytomność.
Gdy odzyskał świadomość leżał w innej piwnicy. W kącie palii się koks w piecyku. Dwuch mężczyzn siedziało obok niego i przyglądało mu się uważnie.
Szczupak leżał na żelaznym łóżku z nawpół przymkniętymi oczami. Zdawało mu się, że śni. Powoli zaczynał sobie zdawać sprawę, gdzie się znajduje, w czyich rękach.
— Co zamierzacie ze mną uczynić? — zapytał swych strażników z wyrzutem.
Milczek powstał z miejsca i cicho odpowiedział:
— Nie uczynimy ci nic złego.
— Poco mnie więzicie?
Milczek wyjął zegarek i odpowiedział tym samym spokojnym tonem:
— Jeszcze godzinę cię tu przetrzymamy. Potem będziesz wolny.
Przez dłuższa chwilę panowało milczenie. Szczupak śledził Milczka wzrokiem.