Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niejedno serce mężczyzny już zdążyła złamać w swym młodym życiu. Prowokowała mężczyzn i, dostawszy w swoje sieci, czyniła z nich bezwolne narzędzie.
— Lubisz oglądać filmy?
— Dobre, tak.
— Jakie uważasz za dobre lub złe?
— Dobry film ukazuje nam szmat prawdziwego życia.
— Nic więcej? A filmy z udziałem pięknych kobiet?
— Przyjrzyj się mnie dobrze? Czy już widziałeś mnie kiedyś na ekranie?
Janek uprzedzony przez pokojówkę, że jego znajoma uchodzi za artystkę filmową, odparł:
— Tak. Był to nawet wspaniały film!
— Kiedy? Gdzie? — twarz jej zdradzała zadowolenie.
Tu Wczoraj.. Odegrałaś swoją rolę cudownie!
— Z tobą nie grałam. W życiu prywatnym nie jestem artystką — rzekła z urazą.
— Wiem, że jesteś artystką filmową, moja droga.
— Kto cię już zdążył poinformować?
— Goście w pensjonacie o tym wiedzą.
— Skoro tak — oświadczyła po pewnym namyśle — jeszcze dziś się stąd wyprowadzę. Wyraźnie zastrzegłam się, by nikt nie miał dostępu do meldunku, gdyż nie chciałam, aby tu wiedziano... Tfuj!.... Tu mało kto jest dżentelmenem...

Podeszła do stolika, na którym stała flaszka wina szampańskiego. Napełniła szklankę.
— Pij — rzekła.
— A ty?
— Ja potem wypiję, przed snem..
Janek spoglądał na nią pytającym spojrzeniem.
— Dzisiejszą noc spędzisz w swoim pokoju.