Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

które miał w ścianach i podłodze, stanowiły zbyt szczupłe miejsce.
Postanowił wprzódy wysłać pokojówkę na miasto. Wymyślił szereg spraw do załatwienia tak, by musiała spędzić poza domem kilka godzin czasu.
Wstydził się nawet uczucia niepokoju, które nagle zrodziło się w nim. Wszak nie miał żadnych podstaw do obawy, a jednak...
Pokojówka, która ślepo wykonywała zawsze zlecenia Krygiera, tym razem przed wyjściem na miasto, zatrzymała się na chwilę, jakby miała coś do powiedzenia. Krygier podchwycił jej niepokój i zauważył dobrze markowaną wesołością:
— Co to tak trudno dziś z wyprawą na miasto?
Pokojówka podeszła bliżej i rzekła:
— Miałam dziś zły sen..
— Co znowu?
— Że policja tu była i pana oraz mnie zakuła w kajdanki.
— E, co tam za głupstwa opowiadacie... Któż to wierzy dziś w sny? — zbagatelizował Krygier słowa pokojówki, ale niepokój w nim wzrastał z minuty na minutę.
Ledwie pokojówka zdążyła zamknąć za sobą drzwi. Krygier zaczął gorączkowa ukrywać różne rzeczy.
Naraz ostry przenikliwy dzwonek przeszył powietrze. Po tym nastąpił drugi i trzeci przeciągły alarm.
„Aha, idą! — przebiegła złowroga myśl przez mózg Krygiera
Zimny dreszcz wstrząsnął nim. Ostatnio nie miewał przy sobie broni palnej. Wiedział, że są chwile, kiedy bez wahania może zrobić użytek z broni. Nienawidził „mokrej“ roboty.
Ale teraz machinalnie sięgnął do biurka po brow-