Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Józek „Zalewacz“, siadając potrącił nogą o mały stolik, na którym stal duży wazon kryształowy. Rozległ się brzęk tłuczonego szkła. Józek „Zalewacz“, który przyszedł już zdenerwowany, stracił do reszty panowanie nad sobą.
— Uspokój się, to dobry znak — rzekł Krygier.
— A ja twierdzę, że to zły znak. Mam zresztą złą nowinę.
— Gadaj szybko — zawołał Krygier, zdjęty złym przeczuciem. —
— Policja jest na naszym tropie.
Krygier parsknął śmiechem.
— Idź-że już spać, ty nicponiu, — śmiał się Krygier beztrosko. — Policji się nie boję. Mam Wołkowa w ręku! Jesteś pijany, więc strzeż się, abyś zbyt wiele nie wygadał i tym samym nie sprowadził na nas nieszczęścia.
— A ja ci powtarzam — rzekł pijanym głosem Zalewacz — że policja lada moment tu się zjawi! Ja jestem byłym adwokatem i wiem, co mówię!...
— Więc źle cię poinformowano. Idź do łóżka i wyśpij się. Krygier usiłował się go pozbyć.
— Mnie nikt nie poinformował. Mam węch.
— Ale dziś jesteś zakatarzony.
Józek „Zalewacz“ opuścił mieszkanie Krygiera bar dziej niezadowolony, niż przedtem. Na odchodne zdążył tylko rzucić pod adresem Krygiera:
— Pamiętaj, że cię ostrzegłem! Masz jeszcze czas umknąć. Kto wie, czy za minutę nie będzie za późno...
— Wódka gada za ciebie...
A jednak Krygjer stracił pewność siebie. Objął wzrokiem pokój, sprawdzając, czy cząbra nie ma czegoś podejrzanego. Zebrał momentalnie szereg drobiazgów, które mogą wzbudzć podejrzenie, i zastanowił się przez chwilę, co z nimi począć.. Kryjówki,