Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wiecie wszak, że myślę tylko o was i gotów jestem uczynić wszystko, by uniknąć nieszczęścia.
— Tak. Ufamy ci w zupełności.
— I nikt nie sprzeciwi się mojej decyzji?
— Nikt! Nikt!
— Napewno?..
— Nikt nie waży się zaprotestować przeciwko twej woli. Jesteśmy przekonani, że możemy i powinniśmy zawierzyć tobie.
— Możecie przysiądz?
— Przysięgamy! — podnieśli wszyscy ręce.
Bajgełe wyprostował się. Twarz przybrała poważny wyraz. Głos jego drżał:
„Przysięgamy sobie wzajemną wierność na śmierć i życie. Każdy, kto zechce nas zniszczyć, będzie musiał zginąć z naszej ręki‘!‘
Nastrój po przysiędze wytworzył się bardzo przyjazny. Nawet Józek „Zalewacz“ ucałował Bajgełe.
— Proponuję, — rozpoczął znów Bajgełe podniesionym głosem — by nikt z nas nie wziął udziału w pogrzebie. Słyszycie: NIKT! — podkreślił ostatnie słowo. Zmarłemu będzie to obojętne, kto go odprowadzi i pochowa. Nie urządzajmy losowania.

— A wszak poprzednio proponowałeś by los decydował — zawołał ktoś nieufnym tonem.
Nie zdążył dokończyć zdania, a już kilka pięści podsunięto mu pod nos.
— Słuchaj i milcz, kiedy „on“ przemawia..
Bajgełe ciągnął dalej:
— Na początku gotów byłem poświęcić kilku z nas. Ale sumienie złodziejskie sprzeciwia się temu. Nie przeżyłbym tego, gdyby aresztowano któregoś z nas. Musimy zrezygnować z pogrzebu. Trzeba dbać raczej o żywych, niż o umarłych.